|
"Mam poważne problemy"
WoM2 - Wszystko o Metin2 |
"Mam poważne problemy" - słyszę.
Każdy ma problemy mniej lub bardziej poważne, które rozwiąże dopiero nasza śmierć - wtedy NASZE problemy znikną.
Zamiast stękać nad własnymi problemami, zajmować si TYLKO sobą, żalić się Bogu i bliźnim, warto rozwiązywać problemy społeczne.
My, jednostki, pojawiamy się i znikamy jak igły na drzewach: ono wiecznie zielone, a zobaczcie ile igliwia pod nim!
Jeśli sami o siebie nie zadbamy (mówię o dorosłych), nie zadba o nas nikt. To fakt, ale równocześnie trzeba rozwiązywać problemy funkcjonowania rodzin i ludzi we wsi, mieście, kraju - TWORZYĆ SPRAWNE INSTYTUCJE, które pozwolą NAM i TYM, CO PO NAS, funkcjonować sprawniej, żyć godniej, wygodniej, dostatniej.
Masz problemy? Jasne! Wszyscy je mają. Nie epatuj nimi świata.
Stękanie jest bezpłodne, żałoby są bezpłodne. Smutki i żale, tak samo jak chwile uniesień i szczęścia są naszymi nieodłącznymi towarzyszami.
Przed śmiercią nie uciekniemy. Jak zagospodarować czas nam dany - wiele zależy od nas. Jaki kraj przekażemy kolejnym pokoleniom - wiele zależy od nas.
Pomyślmy jak zgrabniej urządzić nasz okoliczny świat, zróbmy coś WSPÓLNIE byśmy mogli cieszyć się życiem, "wszak żyjem tylko raz".
Och! Janie z wydm i stogów! Ty, niepoprawny optymisto! Istniejemy , gdy jesteśmy potrzebni. I to nam musi wystarczyć. Nie ma potrzeb - nie ma i nas! Wymyśliłeś piękną imprezę, zrealizowałeś piękną ideę i daj Ci boże zdrowie ! Ciesz się tym , co zrobiłeś i raduj się zdrowiem oraz życiem swoim i swoich bliskich.Za dużo oczekujesz od ludzi. Nie ma WSPÓLNIE - każdy z nas żyje osobno i na swój rachunek- czyż jeszcze tego nie wiesz?! Na kogo możesz liczyć? Na siebie. Komu najwięcej zawdzięczasz? - sobie. I całe szczęście,bo wielu by się ustawiło w kolejce po ordery , gdyby ktoś za Ciebie myślał i robił. Trzymam kciuki za Twoją odporność na zło, które nas otacza.
Dobro i zło do świata wnosi CZŁOWIEK. W nim, w człowieku, jest niebo i piekło, dla niego samego i dla innych.
Każdy uśmieech wysłany bliźniemu - to przyrost dobra na świecie, to mniej piekła, więcej nieba.
My sobie i swoim bliźnim fundujemy niebo i piekło.
Życzliwość i dobro rodzi i mnoży życzliwość i dobro, zło rodzi zło.
Nie wierzę w Boga ani bogów, nie wierzę w życie po życiu, nie oczekuję zbawienia duszy nieśmiertelnej, bo również w nią nie wierzę.
Praca, życzliwość dla bliźniego, roztropność - i sprzyjające zbiegi okoliczności. To warunek osiągnięcia jakiegoś szczęścia w życiu. I siebie trzeba jeszcze polubić, takiego jakim się jest, niedoskonałego, starającego się być przyzwoitym.
Tak, istniejemy dopóki jesteśmy potrzebni. Chociażby w sensie podpory emocjonalnej. Kiedy już nie jesteśmy nikomu potrzebni, znaczy: pora zostać za przełęczą, plemię wędruje ku nowym pastwiskom.
Nie piszę o MIŁOŚCI, to zdewaluowane słowo, bardzo wieloznaczne słowo.
A to mnie napuściłaś na filozofowanie!
Wracam za chwilę do domu, przeczytam to co napisałem i - jak obcy - postaram się późniejszym wieczorkim przyjrzeć temu, co wyżej nasmarowałem. Może skorygować, zmienić to czy owo...
PS Przeczytałem dziś, 17 kwietnia, 11:35, nic nie dodałem, nie ująłem.
|
|