|
Bioshock 2 PC - Recenzja Gry
WoM2 - Wszystko o Metin2 |
Oddaję Wam moją najnowszą recenzję tej świetnej gry. Życzę miłęj lektury ;]
Bioshock 2 – Recenzja gry
WSTĘP
Bez zbędnych wstępów o tym, jak kształtowała się historia gier FPS. Dziś mamy do czynienia z czymś, co może naprawdę na długo pozostać w pamięci. Czymś, co już znamy, a jednak odkrywamy na nowo. Ponownie poczujemy gęsią skórkę, przechadzając się zimnymi, śmierdzącymi glonami korytarzami. Zostaniemy wgniecieni w krzesło, obserwując straszliwie szybką i dynamiczną akcję. Ale przede wszystkim – znów powędrujemy do podwodnej utopii, odkrywając jej najstraszliwsze sekrety. Tak, mowa tutaj oczywiście o niezwykłym, niesamowitym i klimatycznym do granic możliwości FPS-ie, jakim jest…
Przygotujcie się. Batysfera już czeka…
Fabuła
Linia fabularna gry niczym nas nie zaskakuje… Przynajmniej na początku. W roku 1958 ma miejsce wydarzenie, przez które umieramy. Budzimy się dziesięć lat później, więc mamy 1968. Oznacza to, że nasze zmartwychwstanie nastąpiło osiem lat po przybyciu Jacka, głównego bohatera pierwszego Bioshocka, do Rapture. Oczywiście sama utopia jest jeszcze bardziej zaniedbana i opanowana przez splicery żądne ADAMA niż wcześniej. Już niedługo potem dowiadujemy się, że musimy odnaleźć naszą Siostrzyczkę Eleanor Lamb. Tak, jesteśmy jednym z Tatuśków. Jesteśmy modelem Delta. Subject Delta. Jeszcze chwila rozgrywki i poznajemy naszego śmiertelnego wroga – Sophię Lamb, matkę Eleanor. Tak właśnie zaczyna się podróż po Rapture. Przebijamy się przez hordy splicerów, dokonujemy wielu wyborów moralnych, by finalnie odnaleźć Eleanor i szczęśliwie zakończyć grę. Jednak czy rzeczywiście wszystko może być aż tak proste i kolorowe? Nie. Droga pełna jest podwodnych zawiłości i niezgodności. Tylko od gracza zależy, czy po ukończeniu gry wyleje łzy szczęścia, czy może rozpaczy. Co ciekawe, jak już wspomniałem, nic nie wydaje się nas zaskoczyć. Odwiedzamy stare, dobre Rapture i pozornie już wiemy co może nas czekać. Pozornie. Wszystko zaczyna zaskakiwać i zachwycać dopiero po przebiciu się przez trzy czwarte gry. Dobrze, dość o fabule. Nie chcę Wam streszczać całego Bioshocka 2, tak więc przejdźmy do gameplayu. Szykuje się uczta dla fanów gatunku… i nie tylko…
Gameplay
Na początek interfejs. Pierwszym, co rzuca się w oczy jest widok. Tak, wszystko widzimy doskonale, ale jednocześnie wiemy, że Tatuśkiem jesteśmy, ponieważ mniej więcej w rogach ekranu dostrzegamy zaokrąglenia hełmu. Na naszej twarzy pojawia się mały uśmieszek. Poruszamy myszką, rozglądamy się. Tak. To nigdy nie zginie. Klimat Bioshocka, klimat Rapture. Wszystko co nas otacza znów robi piorunujące wrażenie. To po prostu czysta perfekcja. Każdy obiekt wyraża co innego, a łącząc się z innymi… Otrzymujemy pierwszorzędne odczucia. Jeśli skończymy już rozkoszować się tym wszystkim – możemy zwrócić uwagę na kolejne istotne elementy. Pasek zdrowia oraz EWY (dla zielonych – paliwo zasilające Plazmidy). Zapewne spostrzeżemy też, iż lewą rękę mamy wolną, za to na prawej kołysze się wiertło. To w końcu atrybut każdego Tatuśka. I tak, mamy możliwość wykańczania nim wrogów. No dobrze, wiertło wiertłem, ale musi działać. A jeśli działa, to musi coś „jeść”. Tutaj twórcy zastosowali najbardziej prawdopodobny chwyt – zasilili naszego metalowego przyjaciela paliwem. Im dłużej wiercimy, tym więcej paliwa ubywa. Kiedy jednak stracimy całość – nie mamy się czego obawiać, bowiem wciąż możemy wiertłem uderzyć. Możecie to nazwać małym wprowadzeniem do podpunktu, w którym omówimy uzbrojenie, Plazmidy oraz Toniki. Bez obaw jednak! Wiertło zostało opisane po to, by oddać należyte mu honory. Reszta… jakoś zleci
No więc uzbrojenie. I tym razem nie ma euforii. Ogólnie slotów mamy osiem, w tym dwa przeznaczone na inne pomoce. Łatwo więc wywnioskować, że na broń pozostaje tylko sześć. I tyle też „splów” znajdziemy w całej grze. Będzie Wiertło, Rivet Gun, Machine Gun, Shotgun, Spear Gun, a kończąc na Wyrzutni… Ogólnie – niedużo. Nie odwracajcie się jednak, fani masowej zagłady, od Bioshocka 2. Zabawa zaczyna nabierać rumieńców dopiero wtedy, kiedy znajdziemy dodatkowe rodzaje amunicji czy ulepszymy nasz ekwipunek. Rodzaje amunicji do każdej broni są trzy: Jedna podstawowa i dwie inne (każda to nowe odkrycie). Jak też powiedziałem – broń możemy ulepszać. Do tego celu zostały stworzone specjalne maszyny, które automatycznie wyłączają się po jednokrotnym ulepszeniu, dlatego należy wybierać rozważnie. Każdą broń można ulepszyć trzykrotnie, przy czym aby dokonać trzeciego ulepszenia, najpierw należy wykonać dwa pierwsze. Kiedy prowadzimy zażarty bój z przeciwnikami, nierzadko zdarzy się, że usłyszymy tylko krótki „pstryk” w miejscu, gdzie miał znajdować się nabój. Istnieją dwa sposoby na zareagowanie w tej sytuacji: zmiana broni lub „sprint” do najbliżej maszyny handlowej. Jeśli zdecydujemy się na opcję drugą, nasza sakwa powinna być pełna, gdyż możemy tam wydać wiele oszczędności. Istnieją maszyny wydające tylko amunicję oraz inne, wydające np. paliwo do wiertła, apteczki czy strzykawki z EWĄ. W grze pojawia się też możliwość strzelania z przybliżeniem, tak jak to miało w części pierwszej. Niejednokrotnie ułatwi nam to pokonywanie kolejnych przeciwników. I co? Jest aż tak źle? Dla niektórych może być, więc przejdźmy do Plazmidów. Czegoś, czego jest jeszcze więcej. Nie będę tłumaczył co to Plazmid. Możecie się tego dowiedzieć czytając moją recenzję Bioshocka 1 (dostępną TUTAJ). Jednak grzechem byłoby pominięcie tego, jak wiele tych mocy jest dostępnych i jak wiele możemy wykorzystać w przeróżne sposoby. Może dobrze byłoby zacząć od tego, iż nasz Tatusiek posiadł umiejętność jednoczesnego władania Plazmidami oraz bronią. Jest to bardzo pomocne przy eksterminacji kolejnych splicerów. Same Plazmidy nie tylko możemy ulepszać, ale także kupować. Wszystkiego dokonujemy w Ogrodzie Obfitości, płacąc oczywiście ADAMEM. Standardowo zaczynamy od Plazmidu Electro Bolt, później zdobywamy kolejny i kolejny. W końcu kończą się nam miejsca i jesteśmy zmuszeni wybrać tylko te, których de facto używamy najczęściej i jesteśmy pewni co do ich niezawodności. Do całej tej wesołej mieszanki dochodzi jeszcze całe mnóstwo Toników, o których nawet źle byłoby się rozpisywać. Mamy na nie w grze ponad dziesięć slotów, a każdy oznacza a to większą „skuteczność” wiertła, a to szybsze poruszanie się Delty, a to jeszcze co innego. Możemy eksperymentować tak długo, aż w końcu znajdziemy zestaw tak idealny, że już nic nie będzie w stanie powstrzymać naszego rycerza w stalowej zbroi.
No dobrze. Mały trening i już jesteśmy gotowi, by wreszcie wyruszyć. Na swojej drodze napotkamy znak charakterystyczny serii, czyli splicerów, zmutowanych genetycznie mieszkańców Rapture. Naturalnym jest, że musimy ich eksterminować w tempie natychmiastowym, ponieważ jeśli nie… No właśnie, czego się tu obawiać? My? Tatuśkowie? Phi, takich zmutowanych ludzi zjadamy na śniadanie! Niestety – nie jest tak kolorowo. Każdy napotkany splicer cechuje się wyjątkowo dużą wytrzymałością, przy czym nasz Tatusiek jest wytrzymałości przeciwieństwem. Nie wierzyłem grając na średnim poziomie trudności, iż tak często musiałem marnować pieniądze na apteczki. Zagrałem też na łatwym – ciągle to samo. Na trudnym – po raz pierwszy poznałem moc komór witalnych. Nie wiem czy to chwalić czy nie. Z jednej strony wydaje się to dziwne, jednak z drugiej – zmusza do kombinowania i poprawia spostrzegawczość, dodatkowo zmuszając do wymyślania coraz to nowych metod łączenia broni palnej z Plazmidami. Jednak co wymyślisz będąc otoczony przez piętnaście splicerów? Wracając do przeciwników – Na „klasycznych” splicerach się nie kończy. W grze napotkamy też tzw. Brute Splicery, czyli potężnych jak nosorożce, napchanych ADAMEM do granic możliwości splicerów, oraz innych Tatuśków, nie tylko tych od obrony Siostrzyczek… Na całe szczęście zabijanie wciąż pozostaje przyjemnością w czystej postaci.
Czasem jednak ma się ochotę zadawać większe obrażenia czy zdobywać informacje o swoich wrogach. Tutaj z odsieczą przychodzi kamera badawcza, którą otrzymamy w trakcie wykonywania wątku głównego. W Jedynce robiliśmy splicerom zdjęcia. Tutaj po prostu włączamy kamerą i od tej pory musimy wyrządzić jak najwięcej szkód filmowanemu przeciwnikowi, używając przeróżnych broni i Plazmidów. Słowem: Musi wyjść naprawdę dobry i brutalny „film”. Po wszystkim możemy się cieszyć faktem, iż od tej pory dany typ przeciwnika będzie dla nas stanowił stosunkowo mniejsze wyzwanie.
Przy przeciwnikach nie wspomniałem o maszynach. Teraz się zrehabilituję, dodając do wszystkiego hackowanie. Jak wiemy mamy kamery wywołujące alarmy oraz nieznośne działka, mogące wyrządzić Tatuśkowi znaczące szkody. Tak jak w poprzedniej części możemy spowodować, iż „przejdą” one na naszą stronę. Wystarczy tylko odpowiednio wszystko zhackować. Tutaj 2K zaserwowało nam coś bardziej oryginalnego, a przy okazji prostszego, niż nudne i monotonne puzzle ze znakami zapytania. Po pierwsze: możemy hackować na odległość, jednak wymagane jest posiadanie przez nas specjalnych urządzeń hackingu dalekiego zasięgu. Samo włamywanie się do wszystkich urządzeń jest już naprawdę czystą przyjemnością. Kiedy tę procedurę rozpoczniemy, naszym oczom ukaże się podzielone na „chude” prostokąciki pole. Niektóre [prostokąciki] są czerwone, inne takie same jak tło, kolejne zielone, i jeszcze kilka niebieskich. Przez pole raz po raz przejeżdża igła. Naszym zadaniem jest teraz naciśnięcie klawisza hackowania w odpowiednim miejscu. Zielone pola to udane hackowanie, niebieskie natomiast – udane z bonusem. Reszta to albo wywołanie alarmu, albo porażanie nas prądem. Nie ma tutaj jednak jakiegoś wielkiego problemu, gdyż igła porusza się na tyle powoli, że „pudło” jest niemal niemożliwe. Tak możemy sprostać wszystkiemu. Działkom, maszynom handlowym, apteczkom, a korzyści z tego płynące są czasem naprawdę bardzo przydatne.
Gra jednak, jak pewnie nietrudno się domyślić, nie została oparta tylko i wyłącznie o handel czy zabijanie. Nie. Teraz dojdziemy do esencji, do miodu, do czegoś, czego się od tej gry pragnie – wybory morlane. Na pewno znacie te z Siostrzyczkami. Cały system tutaj, w Bioshocku 2, został nieco inaczej skonstruowany. Najpierw, co pewnie łatwo odgadnąć, należy zabić Tatuśka Siostrzyczki. Później już dokonujemy wyboru – zabieramy ją ze sobą w poszukiwaniu ADAMA, lub po prostu zabijamy, zdobywając substancję na miejscu. Pójdźmy jednak w stronę ocalenia. Teraz Siostrzyczka trzyma się nas i wskazuje Delcie drogę do ciała posiadającego ADAM. Gdy się tam znajdzie, może rozpocząć procedurę pobierania tego cennego surowca. I zaczyna się „jazda”, bowiem zewsząd wyskakują na nas splicery zwabione faktem, iż substancję mogą teraz łatwo zebrać. Musimy chronić Siostrzyczkę, ponieważ każdy atak na nią wstrzymuje postęp pobierania ADAMA. Ta ochrona wiąże się oczywiście z wybiciem wszystkich atakujących splicerów, co często nie jest łatwe. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem – znów możemy zdecydować czy wrażeń już nam wystarczy i Siostrzyczka może się pożegnać z życiem, czy może idziemy odszukać drugie, ostatnie ciało. Idziemy. Powtarza się procedura powyżej, a po niej musimy zanieść dziewczynkę do wywietrznika. Tutaj ten fundamentalny moment. Zabić czy ocalić? Nieważne co zrobimy, każda podjęta przez nas decyzja ma wpływ na zakończenie. Wiedzcie jedno – jeśli zabijecie lub ocalicie wszystkie Siostrzyczki na danym poziomie – czeka Was starcie z Dużą Siostrą. Radzę więc być przygotowanym. Ale, ale, ale, tutaj nie kończy się przygoda z moralnością bohatera. W ciągu gry spotkamy garstkę ludzi. Jak się okaże – prawie każdy ma coś za uszami, nawet jeśli niekoniecznie chodzi o Deltę. Te postaci także mają wpływ na zakończenie. Tu także możemy podjąć wybory. Jakie? Przekonajcie się sami.
Zwiedzanie mrocznych trzewi Rapture niestety nie dostarczy nam informacji o tym, co działo się po naszej „śmierci”, ani o historii metropolii. Tutaj wkraczają tzw. dzienniki audio. Aktorom podkładającym głosy postaci należą się głębokie ukłony i duże brawa za to co zrobili. Wszystko opowiada zupełnie inną historię, pozwala poznać prawdę (niekoniecznie tę dobrą). Możemy wysłuchać całej opowieści, by mieć sto procent pewności do tego, co dzieje się przez całą grę. Przy tym wszystkim nie robimy nic na siłę. Znajdujemy dziennik i możemy dobrowolnie nacisnąć klawisz, aby go odsłuchać. Jeśli nie – zawsze czeka na nas w ekwipunku.
Jak już wiadomo gra doczekała się trybu dla wielu graczy. (Jego recenzję możecie znaleźć TUTAJ). Nie będę się rozpisywał. U mnie twórcy zyskują plusa, bo jest to naprawdę dobra, kilku wieczorowa rozrywka, kiedy już otrząśniemy się z magii „Singla”.
Na koniec to, co mnie najbardziej we wspaniałym dziecku 2K boli – strona techniczna. Już po pierwszym dniu, na ich forum pomocy technicznej wręcz kotłowało się od złośliwych postów czy tematów z problemami. Głównie chodziło o błąd z „uciętym” ekranem w rozdzielczościach 16:9. Bugi dopadły też mnie (pikseloza), przez co nie grałem wiele tygodni po premierze – bo co to za gra? Finalnie udało się osiągnąć komfortową rozgrywkę „domowym” sposobem. Tutaj muszę niestety skarcić 2K, bo na dwa wydane patche – na razie żaden nie pomógł w pełni.
I tak oto zbliżamy się do końca gameplayu.
Grafika
Gratulacje. Owacje na stojąco. Nie wiem co jeszcze. Unreal Engine 3. Tak, ten przestarzały silnik. Nie wiem co powiedzieć. Od początku. Grafika nie jest dziełem sztuki. Nie poczujemy tego zachwytu, jak to miało miejsce przy pierwszej części. Jednak wszystko spełnia swoje zadanie bezbłędnie, a gra wygląda jak na grę z XXI wieku przystało! Będąc w Rapture zwiedzimy mnóstwo lokacji. Wszystkie robią niesamowite wrażenie. Każdy szczegół jest dopieszczony i czasem naprawdę mamy wrażenie, że to nasz Subejct Delta wypada przy tym wszystkim najgorzej. Do tego dochodzi znakomita optymalizacja, która sprawia, że w grę można komfortowo pograć na starych blaszakach. Ważne tylko, żeby były wyposażone w Pixel Shader 3.0. Słowem: Chylę czoła.
Dźwięk i muzyka
O dźwięku było już wspomniane. Każdy aktor inaczej oddaje emocje, jednakże wszyscy zawsze oddają je w odpowiednim miejscu i czasie, podsycając klimat. Ścieżka dźwiękowa czasem sprawia wrażenie psychodelicznej. Idąc przez mroczne korytarze nie raz usłyszymy gwałtowną grę skrzypiec, kiedy z zaskoczenia zaatakują nas splicery także, ale gdy walka rozpęta się na dobre – nasze uszy oprócz dźwięku strzałów popieści jeszcze jakiś przebój lat 60’. Taki koktajl jest naprawdę smaczny i łatwo go strawić.
Podsumowanie
Bioshocka 2 nie da się przejść ot tak, w jeden dzień. Trzeba zagłębiać się w pięknie Rapture, poznać każdy jego zakątek. Wtedy dopiero możemy powiedzieć, iż gra została przez nas ukończona. Jest to przygoda, która na długo zapadnie nam w pamięć, zagra na emocjach. Niespodziewane zwroty akcji, wybory moralne i przepiękne zakończenie (jakiekolwiek by nie było) sprawiają, że podwodną utopię z chęcią odwiedzimy raz jeszcze.
WERDYKT
PLUSY: + Zwiedzanie Rapture i jego nieznanych zakątków jest przyjemnością; + Klimat, wciąż sączący się z gry; + Duży wybór broni, wielki wybór Plazmidów i ogromny wybór Toników; + Różnorodność przeciwników; + Innowacja; + Wybory moralne; + Dzienniki audio; + Ścieżka dźwiękowa; + Grafika i otoczenie.
MINUSY: - Zbyt wytrzymali przeciwnicy, mało wytrzymały Tatusiek.
OCENA KOŃCOWA
Jeśli miałeś z tą grą problemy techniczne – odejmij trzy dziesiąte.
Tak, dałem dziesiątkę, bo niby dlaczego taki mały minusik miałby psuć ocenę? Przed opublikowaniem sprawdziłem recenzję dwa razy, jednak wciąż możecie wypatrzyć jakieś błędy. Za wszystkie przepraszam i proszę o ich wytknięcie
pozdrawiam, Gigsav
PS Mam taką małą, cichą nadzieję, że recenzja pojawi się na stronie głównej, ponieważ dotychczas nikt nie podjął się jej wykonania : )
A gdzie minus za długosć rozgrywki i gorszą fabułe?
Nie ma. Dla mnie jeśli gra ta ma miano FPS, to trzy dni, które przegrałem - wystarczą. Jeszcze zacytuję (zaczynam cytować sam siebie, jest nieźle...) Bioshocka 2 nie da się przejść ot tak, w jeden dzień. Trzeba zagłębiać się w pięknie Rapture, poznać każdy jego zakątek. Wtedy dopiero możemy powiedzieć, iż gra została przez nas ukończona. Co do fabuły - każdy ma inny gust. Dla mnie fabuła Dwójki jest po prostu lepsza
pozdrawiam, Gigsav
- Zbyt wytrzymali przeciwnicy, mało wytrzymały Tatusiek.
To nie jest minus Big Daddy po prostu muszą być wytrzymali poza tym od czego są ustawienia poziomów?
Spoiler: Przebijamy się przez hordy splicerów, dokonujemy wielu wyborów moralnych, by finalnie odnaleźć Eleanor i szczęśliwie wypłynąć na powierzchnię. Spoiler.
Creep - dzięki. Został już poprawiony
Bardzo miłym urozmaiceniem jest możliwość strzelania z przybliżeniem. Tak, tak jak w grach wojennych. Cóż, pogratulować pomysłowości.
W pierwszej częsci też to było możlliwe więc to żadne urozmaicenie.
Ogólnie recenzja wporządku, może miejscami język jest trochę zbyt potoczny lub przekombinowany (wiem, wiem że to nie ustawa sejmowa no ale ).
Te 2 plusy: dzienniki audio i sciezka dzwiekowa przemianowałbym w jeden: oprawa audio
Wiesz, niby starałem się pisać w bardziej "wyrafinowany" sposób, ale w dzisiejszych recenzjach chyba nie ma już takiej możliwości
Cytat: Bardzo miłym urozmaiceniem jest możliwość strzelania z przybliżeniem. Tak, tak jak w grach wojennych. Cóż, pogratulować pomysłowości.
W pierwszej częsci też to było możlliwe więc to żadne urozmaicenie.
Ale mnie chwyciłeś. Rzeczywiście, odpaliłem grę i ta możliwość się pojawia. Przepraszam, błąd został poprawiony
Co do plusów - W mojej opinii te dwa punkty powinny być oddzielone chociażby po to, by uświadomić czytelnikowi, że jednak różnica jest.
pozdrawiam, Gigsav
Brute Splicery, czyli potężnych jak jednorożce, napchanych ADAMEM do granic możliwości splicerów,
WTF? Jednorożce? Chyba Ci chodziło o nosorożce!
<PWN3D Facepalm> Tak, chodziło... Dobra, powiem szczerze, brak mi słów na swoją głupotę...
Od razu mi się Charlie the Unicorn skojarzyło xD
|
|