ďťż

Wpadłem ostatnio na pomysł że można by (dla umilenia czasu) popisać pare wierszyków o BSie, różnych różnistych na jakie tam wpadniecie takie napiszcie, najlepiej żeby się rymowały. Zapraszam więc do pisania bo ja osobiście stworzyłem takie coś:

Gdy wracam ze szkoły, w BioShocka pocinam
Biegam, nawalam i głowy ścinam.
Gdy tylko Genofag jakiś wyskoczy
To francuzem mu, wydłubuje oczy.
A gdy EVA nagle się skończy
To Cyrk Wartości sam się załączy.
Jeśli na plazmid pola zabraknie,
To wtedy Siostrzyczki szukam dokładnie.
Czasem Big Daddy z nami potańczy
Lecz jest to taniec dość opętańczy.
Bo Big Daddy zbyt szybki nie jest,
Lecz uzbrojenie ma całkiem the best.
Więc z nim się trochę pomęczymy,
Lecz nagrodę niezłą wywalczymy.
Aczkolwiek nieraz ktoś nas zabije
Wtedy Vita Chamber’s nas odbije.
Powyższą komorę da się wyłączyć
Bo ułatwienia trzeba wysączyć.
Lecz gdy już je wysączymy,
To wtedy wroga niedosłyszymy.
Z łatwością nas ktokolwiek zabije,
I wtedy ciało spokojnie zgnije.
I tak nasz wierszyk tutaj się skończy,
Idę grać w BioShocka bo loading się kończy.


WIęc i ja coś sklecę. a pomysł dobry: D

Mała dziewczynka po Rapture spaceruje,
I swą ogromną strzykawką trupy kłuje.
Łazi po mieście, snuje się po nim,
a za nią jak cień Ochroniarz pomyka.
Wielki skurwysyn, szeroki jak drzwi,
On zaraz w morde przywali Ci.
Wiertło ogromne ma zamiast ręki,
A gdy chodzi wydaje z siebie ogromne jęki.
Nie podejdziesz do Little sister, gdy on dycha,
bo ma zakodowane: rozjebać każdego oprycha.
Ale Ty masz plazmidy i wnet będzie po nim,
gdy na nim użyjesz mocy swoich.
Podpalisz, zamrozisz, cokolwiek będziesz chciał,
i z BigD pozostanie tylko miał.
Krwawa plama na podłodze, nic więcej nie pozostanie,
bo ty jesteś władcą tego miasta, o Andrew Ryanie.
Dawno temu, '94 rok
Był sobie System Shock
Miał on swój urok
Ale wymagania, że aż szok

3 lata później
Przyszła część druga
Straszniejsza, ciekawsza
Ciężko się oderwać było

Całkiem niedawno- istny szok
Co to? Kto to?
BIOSHOCK!
Grafika olśniewająca
Fabuła zaskakująca
Fizyka oszałamiająca
To właśnie on
I niech mi ktoś powie
Że nie zasługuje na tron?

Chyba nie zostanę poetą
Aż się wzrószyłem piękny wiersz taki szczery i głęboki, a serio to wierszy bardzo fajny oby jak najwięcej ich jeszcze powstało.


Tak troszkę practhettowsko :

Pajęczego splicera, gdy kuśka nam staje
I zwyrodniałego gdy francuzem dostaje
Nawet ołowiany, gdy chętka, się nada
I tylko jeża przelecieć się nie da

Tenenbaum, co bardziej lubi dzieci
I Fontaine'a, choć ZŁY, się przeleci
Nawet Atlasa co rebelię w ma w głowie
I tylko jeża przelecieć się nie da

Wieżyczkę szturmową, jeśli jesteś głupi
Cyrk wartości, zanim go ktoś obłupi
Małego bocika, który za tobą lata
I tylko jeża przelecieć się nie da!
Dobrze Wam idzie, moze by konkurs na najlepszy wierszyk zrobić?
Ta i znów nikt niczego nie wyśle chyba że tutaj na forum??
Mógłbybyć tutaj. Ot taki nieoficjalny, na piwa
No to robimy głosowac na danego użytkownika który napisał najlepszy wiersz, nie głosować na siebie.
Dobrze mi idze
Spoko to dopiero początek, jak na razie jest potrójny remis więc wszystko jeszcze sie rostrzygnie!!!
"Zdeka" haczy o makabrę, "erotykę" więc kto rzeczy takich nie lubi, niech zostawi, i nie czyta.

Melodia, fortepian, te małe kryształy
Cała hala barw, pięknych
odcieni - krew wciąż płynie z jego
trzewi....
Kto wiedział co się stanie, na wielkiej
hali! -do rangi sztuki podrzynanie!
Piękna, naga! Bez krwi, tak blada....
Lecz się nie kończy, paranoja, chwała!
Co to to nie! On sam nie skończy się!
Właśnie, upada co żyw Joana...
Piękna, bladsza - krew się skrapla!
Skalpel na piersi pięknej, pełnej
życia-uśmiech z twarzy jej zanika...
Wielkie dzieło! Krzyczcie Damy!Kryzczcie Pany!
Krew jak strumień piękny spływa...
Godnie umiera, przesz tak żyła!
Śliczność, liże krwi swej plamkę... i...
odchodzi-spektakl krwawi! Przyjdź!
Zapłacz, krwi tej smakuj!
Jej życia, piękna, dla sztuki poświęceń!
Cohen...szaleniec tak do mnie mówił.

Z krwią mej wybranki na dłoniach tańczę...
To co widziałam, to co zobaczę, boję się!
Boję się! Proszę Niech krwią naszą na ścianie spisane-
chore przesłanie... "miłość"-w chwili spoczynku, snu jej krótkiego!
cząstka, mnie dla niej-krew niech spływa rzeczką po ciele...
po biodra jej śliczne.... na łydki jak kocham cię wiele!...
napiszę mym językiem jak piórkiem - "Kocham cię El..."
W strachu tym boję się przebudzić...sen jest ten trudny, po co go
krócić?... nie skończę mojego z krwi przesłania, na ciele .... Oni przyjdą... i nas zabiją...
Czemu?! NIE WIEM! Niech nas mordują... w tej
chorej matni! Ryan... skur*iel ostatni... Pryjdzie... nie on ostatni...
Budzę się... patrzę kalendarz, obwieszcza-dziś dzień ostatni... 1959ad.......
To były tylko... Koszmary Chore! I wszystko dobrze... zakończy się.... Bo jutro kolejny dzień.

Co się dzieje?! Co się dzieje?!ON Gnije! Śmieje!
Wciąż żyje, ręką zatacza w powietrzu litery... "D-o-b...."...
Nic nie rozumiem, dłoń mu opada, biada ah biada...
Podnosi raz drugi dłoń prawą, do skroni przykłada - Już
wiem! -Mam dobić pana?! On przytak... Resztą sił
mówi "tak" i oczy zamyka... Colta przystawiam
w oczach łzy dławię-on już gotowy, gotowy
jak człek na nowotwór chory - na śmierć....
Na odejście, oczy zamknął ja spust ciągnę...
On odchodzi-ja przeżywam... I tak się kończy!
Jego życie, pytasz jak miał na imię? Andrew.
Jego imię...Ja go dobiłem, bo prosił - bo...
Ktoś inny tej śmierci chciał. Kto?
Tego nie wiem... wiem że dobiłem.

Coś się dzieje, ktoś się śmieję... Biedna dziewczyna....
Ten skur**el jej brzuch rozcina....ale... od początku-Bohaterów było dwoje...
antagonista, Steinman doktor... protagonistka ta biedna,
wpół martwa dziewczyna.... i ten chór, asystentek przerażonych!
Ich wspaniale brzmiące krzyki!Ah Te krwi bryzgi....
Początek szaleństwa, obłędu, upadku...?
Wielki doktor, dziś szarlatan-gwałt na pięknie skalpelem
zadał... Co tu, się dzieje... Ten "doktor" w swych kręgach
znany... plastyk, malarz co ciał jak płócien zaznawał.
Ten skalpel jak pędzel, ten błysk jak farby kropla...
On jej nie zabija..."tylko" okalecza w imię piękna!
Ten chory umysł niczym dobrym nie splamiony....
Ona piękna, w własnej krwi palce macza.... spogląda-krzyczy
walczy... lecz ratunku już jest brak.... Wszyscy wkoło martwi.
Dzisiaj ten człowiek chory... przeżarte ma wszystkie aorty...
Te chore okaleczenia, co przeżyć niefart miały-dziś się zemściły,
mięso rozdarły.

ps. osobiście uważam że wogóle nie potrafię pisać, ale jakoś tak hmmm... napełnia mnie "czymś" takie chorawe pisanie. =P
Łał Poloi tak psychicznego wierszyka w życiu nie czytałem. Ja pierdzile prawie taki styl jak Edgar Alan Poe. Po prostu psychodela jakich mało. Żeby nie było strasznie mi sie podoba.
Podobają mi się wiersze Poloi"ego.
PS. Sorry za tak wielki odkop.
Nic się nie stało, bo nawet miałem pewien pomysł. Otóż napisałem pewien wiersz i chce abyście go ocenili. Skala ocen od 0 do 10. I jeszcze jedno, może zmienimy nazwe tematu na wiersze, co wy na to?

prosze bardzo wiersz:

Otwiera oczy. Widzi przed sobą swoją muzę, swego anioła.
Zbliża się do niej. Obejmują ją ręką,
obejmuje ją tak, jakby wiedział że zechce za chwile uciec.
Lecz ona nie ucieka. On nie widzi jej twarzy lecz wie że się uśmiecha.
Zbliża swoją głowę do jej ciała, czuje jej cudowny zapach, jej cudowne ciepło.
Chce się nim napawać, chce go chłonąc, chce go poczuć całym ciałem.
Lecz, tylko ją całuje. Delikatnie dotyka swymi ustami jej skóry.
Dotyka tak jakby nie chciał jej zranić. Całuje ją po ramieniu,
wędruje powoli przez szyje w stronę głowy by zobaczyć,
że ona na niego patrzy. Odwraca swe ciało w jego stronę, on napawa się każdym jej ruchem.
Patrzą sobie w oczy. Patrzą tak jakby cały świat dla nich nie istniał.
On patrzy jakby nie widział w życiu nic piękniejszego,
jakby chciał robić w życiu tylko to, patrzeć się w te piękne czarne oczy.
Ona patrzy w jego brązowe tak, jakby chciała wiedzieć o czym myśli.
Lecz doskonale wie, że myśli o niej. Noc, za oknem od księżyca odbija się światło słońca, które dopiero wstanie za kilka godzin.
A oni dalej tak w bezruchu, wpatrują się w siebie.
Mimo że jest noc, on zauważa na jej cudownej twarzy, włos, kruczoczarny włos.
Ona go nie czuje, mimo iż jest tak delikatna, nie czuje go na swej twarzy.
On zabiera rękę zza jej pleców. Przez krótki moment nie są w uścisku.
Delikatnie przysuwa rękę do jej twarzy, chce jak najdelikatniej zabrać ten włos,
chce go położyć z powrotem wśród jej pięknych włosów.
Lecz, on go odłożył by po chwili zabrać go z powrotem wraz z jego braćmi.
Łapie je wszystkie tak delikatnie że większość z nich wypada z jego dłoni.
Przykłada je sobie do twarzy. Wchłania ich zapach nozdrzami, tak długo,
że zaczyna brakować mu tchu. Zapach jest cudowny,
tak piękny że aż niemożliwy do opisania, ale teraz już o nim nie myśli.
Znów przytula się do niej, tym razem delikatniej. Dalej patrzą sobie w oczy,
ich twarze się zbliżają aby być razem.
Są tak blisko, już czują swe ciepło, swój zapach, prawie czują już swój smak.
I w końcu, łączą się w pocałunku. Już nie patrzą sobie w oczy,
teraz napawają się swoim smakiem.
Smak, ach jakiż on jest cudowny, słodszy od najsłodszego miodu.
Delikatnie rozchylają usta, delikatnie wkładają swoje języki do nie swoich ust.
Teraz ten smak się nasila, jest jeszcze cudowniejszy.
Napawają się tym smakiem tak długo, że po chwili ona przerywa.
On zastanawia się co zrobił nie tak, patrzy z przerażeniem na jej twarz, lekko zroszoną potem.
Lecz po chwili, ona wpija się w jego usta, robi to tak silnie,
jakby chciała nadrobić te kilka straconych sekund.
Dalej napawają się swym smakiem, swym zapachem, swym pięknem,
by po chwili rozdzierający uszy hałas, obudził któreś z nich.
Otwiera oczy, nie widzi drugiej osoby.
W głębi duszy czuje smutek, lecz mimo wszystko liczy na to że spotka tą osobę ze swych marzeń.
10/10 bardzo fajny on jest chyba zostaniesz poetą
Dla mnie SASZA RULEZZZ
Hehe dziękuje, to może teraz inni się wypowiedza?



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
  Bioshock'owe wierszyki
WoM2 - Wszystko o Metin2