Windy-tales
WoM2 - Wszystko o Metin2 |
Windy-tales (13 ep. napisy ang wtopione)
Rodzaj produkcji: seria TV
Rok wydania: 2004
Czas trwania: 13×24 min
Tytuły alternatywne:
* 風人物語
* Windy Tales
Gatunki: Okruchy życia
produkcja:Production I.G
Szkolny klub fotografii cyfrowej w pewnym gimnazjum trudno uznać za szczególnie popularny. Liczy dwie członkinie: przewodniczącą Nao oraz Miki, będącą w jednej osobie jej zastępcą i najlepszą przyjaciółką. Nawet Miki jednak nie do końca rozumie pasję Nao – nieustanne fotografowanie poruszanych wiatrem chmur, próby uchwycenia na zdjęciach samego wiatru. Pewnego dnia Nao na szkolnym dachu spotyka kota, który najwyraźniej potrafi latać… Dzięki temu dziewczęta poznają tajemnicę jednego z nauczycieli, Taikiego, i nauczą się sztuki panowania nad wiatrem.
Serii o nastolatkach zyskujących takie czy inne nadprzyrodzone moce nie sposób zliczyć. W większości z nich bohaterowie używają swoich zdolności do ratowania świata lub też nieustannie sprawdzają, który z nich jest najlepszy. Windy Tales jednak niewiele robi sobie z utartych schematów. Władza nad wiatrem, którą dzielą Nao, Miki i jeszcze jedna ich szkolna koleżanka, Ryoko, nie jest na tyle wielka, by do ratowania świata mogła się nadawać. Ale też i świat tutaj, stabilny i zwyczajny, żadnego ratowania nie potrzebuje.
Spokojna, epizodyczna fabuła układa się w opowieść o dorastaniu, pogodną, choć z nutką melancholii. Bohaterki są w ostatniej klasie gimnazjum – od przyszłego roku pójdą do różnych szkół i zaczną bardziej „dorosłe” życie licealistek. W Miki zaczyna się podkochiwać Jun, a Nao z sympatią obserwuje ten związek. Nie są to wszystko wydarzenia dramatyczne, przeciwnie – tempo fabuły zapewne uśpi każdego, kto oczekiwałby typowej hiperaktywnej komedii szkolnej. To anime, co należy wyraźnie zaznaczyć, skierowane jest raczej dla widzów dojrzałych – takich, którzy już tylko przez sentymentalną mgiełkę pamiętają czasy, kiedy tak jak bohaterowie mieli 13 lat. Oni też będą umieli docenić mistrzostwo twórców: doskonałe oddanie tego czasu, kiedy łagodnie z dzieciństwa zaczyna się przechodzić w wiek dorastania.
Nie ma tu zresztą żadnych tanich morałów ani lekcji życiowych. Zastępuje je wiatr: talenty „zaklinaczy wiatrów” zależą ściśle od tego, czy będą potrafili „obudzić wiatr w swoim sercu”. Jeśli ktoś, jak znajoma Taikiego, Yukio, jest zaplątany we własnych uczuciach, będzie najwyżej potrafił wywoływać malutkie powietrzne wirki… Historie z poszczególnych odcinków to nie filozoficzne historie z drugim dnem, jak w Kino no Tabi – ale jednak całkiem skutecznie skłaniają do refleksji nad najrozmaitszymi rzeczami.
Bohaterowie, co jest absolutną rzadkością w anime, wydali mi się całkowicie naturalni. Ich zachowania i reakcje zawsze sprawiały wrażenie wiarygodnych i prawdziwych. Na pewno spora w tym zasługa bardzo dobrze dobranych seiyuu, trzeba jednak też przyznać, że doskonale zostały tu napisane dialogi, oszczędne, ale zawsze coś wnoszące do wydarzeń. Warto również zwrócić uwagę na postaci dorosłych – Taikiego, szkolnej pielęgniarki, rodziców Nao – zarysowane z rzadką starannością.
Prawdopodobnie seria ta zajęłaby bezpieczne miejsce obok tytułów takich jak Someday's Dreamers, gdyby nie niespotykana grafika, przesuwającą ją do elitarnego grona anime niszowych. Osoby, którym określenie „piękna grafika” kojarzy się z tytułami w rodzaju Air (które skądinąd na najwyższe noty w tej kategorii uczciwie zapracowało), może zdziwić kontrast pomiędzy pokazanymi tu kadrami a oceną. Rysunek jest uproszczony, postaci charakterystycznie zdeformowane, a wiele elementów tła, takich jak drzewa czy chmury, rysowane jako nieregularne wieloboki. Zapewniam jednak, że żeby pozwolić sobie na takie uproszczenia, trzeba umieć doskonale rysować. Choć to może dziwnie zabrzmieć, anatomia była naprawdę dobra, a mimika – wystarczająco bogata i zróżnicowana, by oddać nawet subtelne zmiany nastroju. Ten rodzaj rysunku pozwolił także na niezwykle dynamiczne oddanie ruchu – i właśnie wiatru, który w ten czy inny sposób jest kluczowym elementem każdego odcinka.
Z przyjemnością kilka ciepłych słów poświęcę też muzyce. Mam słabość do melodyjnych ballad, dlatego też zachwyciła mnie rozbrzmiewająca w czołówce nastrojowa Kaze no Uta, z kolei towarzysząca napisom końcowym energiczna Yuuhi no Iro dake miała w sobie mnóstwo uroku. Bardzo udana była także reszta utworów – przede wszystkich pogodnie rytmicznych, podkreślających klimat scen komediowych, ale i dramatycznych, takich jak ten, który można usłyszeć w odcinku drugim, podczas święta wiatru. Wysoki poziom nie powinien dziwić – Kenji Kawai jest jednym z najbardziej znanych kompozytorów muzyki w anime, a oprawa dźwiękowa Windy Tales z pewnością może zająć godne miejsce w jego bogatej dyskografii.
Wystawiając ocenę końcową, zawahałam się. Windy Tales to seria wybitna, ale na tyle subtelna, że docenią ją tylko wrażliwi i dojrzali widzowie. Uznałam jednak, że obniżanie oceny tylko z tego powodu byłoby niesprawiedliwością wobec tej niemal całkowicie nieznanej perełki.
Avellana, 28 września 2006
Aby móc zobaczyć treść musisz się zalogować. Nie masz konta? Zarejestruj się już teraz!
hahaha prawie w raju
Cześć marek w końcu cię znalazłam