|
Jan Szczepański - Dzienniki
WoM2 - Wszystko o Metin2 |
Jan Szczepański - Dzienniki fragmencik
" Pakt nieagresji z Hitlerem był narzuceniem pętli na kark Polski, a udział w rozbiorze Czechosłowacji był jej zaciśnięciem i pozbawieniem Polski oddechu. Polska straciła możność życia w jesieni 1938 r. Polska przygotowywała się do swej klęski od r. 1926, od zdławienia demokracji. ... zarodki klęski tkwiły w samym społeczeństwie państwowym. (...) Polska oparta była na warstwie "inteligencji", nienormalnego tworu, który powstał z resztek szlachetczyzny, przejąwszy jej głupotę i tradycje oraz przerostów (myślę, że powinno być: niedorozwój -j.u) mieszczaństwa, chłopów i robotników. Widok tej "inteligencji" podczas wojny wywoływał rzyganie zawsze i wszędzie. Byli to ludzie bez odwagi i woli, bez zdolności jakiegokolwiek samodzielnego działania, a przecież to z nich rekrutowali się nasi oficerowie, których w wojskowych szkołach wychowywano na hochsztaplerów i zarozumiałych tępaków. (...) Kradzieże kas pułkowych przez oficerów, obrabowywanie urzędów pocztowych, kas, banków przez urzędników, paniczna ucieczka z posterunków władz wszelkiego rodzaju - to nic innego, jak społeczna konsekwencja wzorów zachowania się naszej inteligencji. Bo przecież inteligent nasz był człowiekiem ubogim, a społecznie posiadał tradycje "pańskie", musiał być panem. Rzecz jasna, że stąd nie mógł powstać rzetelny stosunek do swojej pracy czy państwa. Pracę uważał za zło konieczne, a do państwa miał wieczny żal.Pańśtwo było przyczyną jego biedy ekonomiczneji jego upośledzenia (w jego przekonaniu). (...) Korpus oficerski był wykwitem inteligencji. Był tworem zdegenerowanym zupełnie. Trzaskanie obcasami, wzajemne uwodzenie żon, zupełny brak zainteresowań intelektualnych, ograniczenie rozrywek do kawiarni, wódki i kurwy. Oficerowie polscy zupełnie nie potrafili nic zorganizować. Każde ćwiczenia, każde manewry, każdy poligon to był bałagan i burdel niesłychany. (...)
Oficerowie w swej masie nie chcieli się bić, tak jak inteligencja w swej masie pragnęła tylko ratować swe futra i pościel. (...) Przygotowując walizy do ucieczki, wyciśnięto ze społeczeństwa pożyczkę przeciwlotniczą (sprzedając jednocześnie działa przeciwlotnicze do Anglii, zbierano złoto, by z nim uciec za granicę."
Jan Szczepański 14 października 39 roku wrócił z wojny, pisał powyższe gorzkie slowa w dniu 17 października 1939.
Pamiętnik późniejszego profesora przeczytałem jednym tchem. Jest do przejrzenia w Bibliotece Społecznej.
Przy okazji zacytuję jeszcze parę fragmencików.
Nabyłem biografię Giedroycia Magdaleny Grochowskiej, wspaniała rzecz, też warta wielu cytowań. Poświęciłem jej kawał soboty i niedzieli.
Na kilka(naście) ważnych książek mnie nie stać. Gdyby nas było kilkanaścioro, świat mógłby być o wiele piękniejszy.
Niestety książki nie zmienią świata za to bezinteresowna pomoc owszem.
//Niestety książki nie zmienią świata za to bezinteresowna pomoc owszem.//
Od mniej-więcej miesiąca patrzysz jak bezinteresownie zmieniamy okoliczny świat i ile osób się do tego garnie. Świat trzeba zmieniać na lepsze w dobrze pojętym interesie własnym.
Książki niosą idee, które (opanowując ludzkie umysły) zmieniają świat, interesownie i bezinteresownie.
Książki niosą idee, które (opanowując ludzkie umysły) zmieniają świat, interesownie i bezinteresownie.
Tyle, że nie każdy jest w stanie te idee pojąć.
... a ja się z Panią Mandi zgodzę... nie każdy jest w stanie pojąć pewne idee. Więc nie marnuj czasu na dyskusje, dotyczące biblioteki, Janie. To są po prostu różne podejścia. Przez całą historię ludzką nauka i kultura posuwały się do przodu przez te osoby, które uważały, iż nie można schodzić w dół do reszty, tylko trzeba resztę próbować podnieść na wyższy poziom. Co wcale nie oznaczało pogardy czy niechęci pomocy. Pani Mandi uważa chyba inaczej - to jest jej prawo.
To są po prostu różne podejścia. Przez całą historię ludzką nauka i kultura posuwały się do przodu przez te osoby, które uważały, iż nie można schodzić w dół do reszty, tylko trzeba resztę próbować podnieść na wyższy poziom. Co wcale nie oznaczało pogardy czy niechęci pomocy. Pani Mandi uważa chyba inaczej - to jest jej prawo.
To nie moja opinia, tylko wybitnych językoznawców np. Eugene'a Nidy (nawet pisałam o tym "magisterkę"). Studiowałam, to wiem. Takie książki dobre są na późniejszym etapie. Ludzie w tej dzielnicy, zwłaszcza dzieci, niejednokrotnie mają problemy z czytaniem i pisaniem i nawet proste teksty mogą im sprawiać kłopot a co dopiero np. filozofia Heideggera.
P.S. To, że nie znam się na Rosji nie znaczy, że nie znam się na innych rzeczach. Każdy jest dobry w czym innym - tak powiedział Pan Jan. Studia skończyłam z dobrym wynikiem, od połowy liceum uczyłam się w obcym języku a samego języka zaczęłam się uczyć od 5 roku życia. Jestem z tego dumna i mam prawo mianować się inteligentem pełną gębą.
Jeżeli Pani jest taka oczytana i mądra to mogę tylko pogratulować. Niemniej przeczytanie x tys. książek nie czyni nikogo mądrym.
|
|